poniedziałek, 15 marca 2010

Ostatni (pewnie) śnieg tej zimy

Wstałem dzisiaj z rana (niestety jedyny ciekawy wykład jest w poniedziałek o 0815... nie ma sprawiedliwości na tym świecie..), ledwo żywy i słabo jeszcze kontaktujący podchodzę do okna, a tam w połowie marca śnieg. Pomijając temat globalnego ocieplenia (ocipienia?), na który byliśmy wręcz zasypywani wszelkimi statystykami i mądrymi słowami przez różnych mniej lub bardziej bezinteresownych panów (mała litera jak najbardziej z premedytacją) ekologów czy polityków i który ostatnio jakby przycichł ;) to była dzisiaj po prostu cudowna pogoda na fotografowanie. Idealnie czyste powietrze, niebo bez jednej chmurki, delikatne promienie budzącego się słońca i wszystko pokryte delikatną, bialutką pierzynką ze śniegu, na której nie zostawił jeszcze śladu ani człowiek, ani nawet wiatr czy słońce. I w taką pogodę zmuszony byłem jechać na kolejne 8 godzin siedzenia i przyglądania się słupkom bezsensownych literek, znaczków i z rzadka cyferek zwanym matematyką, po drodze oglądając zza okna pędzącego pociągu uciekający piękny świat świateł, cieni, delikatnych linii i kształtów stworzony przez największego artystę jakiego widział świat: przyrodę.



Wracając z uczelni około 16 nie miałem niestety szansy podziwiać już tych krajobrazów, ani tym bardziej ich uwiecznić, gdyż słońce, mój niedawny sojusznik okazało się zdrajcą i większość śniegu stopniało lub po zmieszaniu się z ziemią stworzyło brzydkie błoto pośniegowe. Także z braku tematów fotograficznych, które zdążyły się rozpłynąć w czasie gdy ja walczyłem w niekończącej się bitwie z całkami, zmuszony zostałem do powrotu do domu, ku mojej wielkiej rozpaczy, z pustymi rękoma. Na pocieszenie zostaje mi zdjęcie zrobione zaraz po przebudzeniu, gdy zauroczony pięknem widoku za oknem, prawdopodobnie ostatnim takim w tym sezonie wyciągnąłem aparat i jeszcze w piżamie przez szybę (bo zimno:P) uwieczniłem ten cud natury.

A oto efekt mojej pracy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj mnie!!!!!!! ;)